sobota, 2 czerwca 2012

Come back to me!

Sobotni wieczór. Przeciągam opuszkami palców po klawiaturze. Co począć innego? Marilyn prosi by nie łamać jego serca. Nie złamię. Czy bezczynność zawsze przeradza się w nudę?
Dawno mnie tu nie było, cóż można powiedzieć, że byłam zajęta. Ostatni post - styczeń, potem wszystko się zaczęło i nie było zmiłuj nawet dla tak twórczego zajęcia jak pisanie bloga.



Zmieniłam się. Nie oszukujmy się, że da się zatrzymać czas, a razem z nim, siebie w miejscu. Nic już nie jest takie jak było i nigdy nie będzie. Prawda jest taka ,że nie mogę być pewna jutra i dziś czuję to. Czuję, że nic nie jest wiadome.
Kończy się w końcu rok szkolny. Moja upragniona pora roku. A nie jest tak jak chciałam. Nadal nie jest.. Tak to bywa z marzeniami, jak w końcu się spełniają, okazuje się, że nie smakują tak dobrze, jak wyobrażenie o nich.
Czekam na wyniki ze szkoły plastycznej. Nurtujące pytanie. Tak czy nie? Jak będzie wyglądać moja przyszłość. Kluczowa odpowiedź nadejdzie w poniedziałek.
Poprawami oceny. Piszę sprawdziany. Spotykam się czasem z ludźmi, przesiaduję godzinami na Skypie. Tak teraz to się przedstawia.
Jedno mogę powiedzieć na pewno - w końcu żyję, zamiast udawać ,że to robię.