środa, 7 maja 2014

Obiad za 10 zł



Obiad za dychę, gdzie połowa to cena coli. 
Bardzo się dzisiaj marnuję. Marnuję swój potencjał - jak zwykle. 
Osowiały, smutny, tekst dla uwiarygodnienia.
Kompilacje myślowo-zdjęciowe.
Wynikiem siedzenia w domu jest ogrom barwnych fotoszopek.
A mam tyle roboty. Tak mało maja, a moja matma leży martwa.
Nadia zdaj. Nikt już mnie o to nie prosi.
Koniec końców to polegać można wyłącznie na sobie.













Zdjęcie przedstawia profanację

środa, 30 kwietnia 2014

Nic nie tracisz


Jakoś mi tak źle, chciałam zrobić pracę nawiązującą do dzisiejszego dnia, ale nie ma photoshopa dla takich ludzi jak ja. Wstawiam zatem cokolwiek, aby zapchać dziurę po poczuciu winy.
Jestem rozbita. Jestem rozmyta.
Etap wielkich starań o zakwit.
A mimo wszystko jestem gdzieś daleko w przeszłości, przechadzam się za rękę w świetle październikowego słońca.





Miejmy nadzieję, że jutro będzie owocne w idee.




wtorek, 22 kwietnia 2014

Say my name


Praca z progresem
Dobry wieczór, czy coś. Znienacka notatka.
Chciałam tylko powiedzieć, że połknęłam i wypluwam cały świat z obrzydzeniem. Młodocianych rozterek ciąg dalszy. Nie wiem czy to ja, czy to świat tym razem zwariował. Nie mam się czego chwycić, bardzo chciałabym, żeby ktokolwiek mógłby mnie zainspirować. Nic, tylko obrazki z kwejka, gimbusiary z tumblr, gejowska propaganda, patriarchalna reformacja. Serio? Myślałam, że określanie siebie mam już za sobą, ale świat stanął na nogach i po raz kolejny nie umiem się tu odnaleźć. Moda, moda, moda, sportowe buty do wieczorowych sukienek, kontrasty, kontrowersje, więcej i więcej, aż przestają być kontrowersjami i stają się rzeczywistą, żenującą hipokryzją. Chciałabym powiedzieć pluje na Was ludzie, ale wiem, że każdy z Was jest inny na swój sposób piękny bardziej lub mniej, ale razem... Razem tworzycie plastyczną głupotę i  ja z Wami również, mnie ratuje jedynie fakt, że kiedyś naprawdę byłam outsiderem, ze swoim własnym nieukształtowanym umysłem. A może to tylko złudzenie, któremu ulegają odważniejsi ludzie w mniejszych społecznościach.
Chciałabym wierzyć, że tak nie jest i rzeczywiście jestem kreatywną, wartościowa osobą, która kiedyś może się spełnić.. Nie robię nic, żeby tak było. I z tego się nie wytłumaczę, bo po co wyjaśniać jak działa błędne koło? Niech ta notka będzie chociaż małą zmianą.
(Byłam na dworze, to chyba dobrze?)


Kot jak wygląda git





Pies Też

naćNie chciało mi się uci



Narkomania I Stopnia






















wtorek, 18 czerwca 2013

Destrukcja dobrego domu


 Witam. Pominę dzisiaj kwestię mojego rozwoju i zmian jakie zaszły w mym życiu i chwycę się czegoś konkretnego.
Uważałam się zawsze za kogoś tolerancyjnego. Od samego początku mojej podróży filozoficzno-intelektualnej, który miał miejsce dobre parę lat temu postrzegałam rasizm, homofobię i inne modne dzisiaj pojęcia jako coś nienaturalnego dla mnie. A jednak, od paru tygodni dostrzegam u siebie tendencje do zachowań nietolerancyjnych. Co się stało? Czy moje poglądy się odwróciły? Czy stałam się złym człowiekiem? Nie, otóż jest to tylko błąd w spojrzeniu na sytuację, również w rozumieniu pojęcia "tolerancja".
Dzisiaj kiedy to pojęcie jest już zakorzenione wśród nas, postępujemy z nim schematycznie, albo jestem tolerancyjny i wtedy nie komentuję, nie wyrażam dezaprobaty, nie protestuję przeciwko żadnym przejawom (weźmy tutaj ten przykład) homoseksualizmu. Tak? Tylko czy to jest tolerancja czy po prostu lubimy gejów i nigdy nic do nich nie mieliśmy? Tolerowanie jest zawsze pomimo czegoś.
Tak więc zaczełąm się przyglądac mojej postawie sprzed lat i doszłam do wniosku, że po prostu lubiłam homoseksualistów - za to ,że są inni, że potrafią się przeciwstawić, czułam jakąś wieź porozumienia.
Teraz to się zmieniło, poznałam wiele osób, które są "inne", pod względem wyglądu, poglądów. Wielu z nich nawet nie było wartych mojej uwagi. Często tacy ludzie to desperaci, którzy nie maja czego się chwycić, żeby zostać zauważonym. Dlatego znaczenie słowa "inny" straciło dla mnie sens, a co za tym idzie homoseksualiści przestali wydawać mi się "inni" i nie miałam już za co ich tak "lubić".
Ale powiecie, że to nie jest jeszcze postawa nietolerancyjna. Nie jest i nie była. Dopiero gdy do słowa gej czy lesbijka zaczęły dochodzić epitety zaczęło mnie ono drażnić. A jakie to epitety? Zarozumiały, puszczalski, zakochany w sobie, idiota, lanser, pozer, człowiek bez zasad.
Jak to jest, że ruch tolerancji zrodzony przed laty przybrał rolę mody? Dlaczego tyle dzieci chce mieć coś wspólnego z homoseksualizmem? Może, żeby jakoś uzasadnić swoje puszczalstwo przez nazywanie siebie biseksualnym i wkładanie języka w gardło każdemu chłopakowi  i każdej dziewczynie?
Przez takie osoby, moja "tolerancja" się przewartościowała i oczywiście jest on dalej tolerancją, ale nie dla szmat, idiotów i braku zasad.
Chciałabym w tym miejscu pozdrowić ludzi, którzy są świadomi siebie i tego co robią, niezależnie jakiej są orientacji ;)




Człowiek staje się jeszcze bardziej nieufny dla świata, jeżeli musi kogoś przed nim bronić.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Tomorrow comes Today

Nie mogę pojąć, jak to wszystko zmieniło się w ciągu paru miesięcy i to w sumie bez wyraźnej przyczyny. Może dlatego, że nie było powodu do smutku czy rozżalenia? Pomimo mojego niezadowolenia muszę stwierdzić, że normalnieje, a przy okazji wkraczam w nową fazę młodzieńczego buntu - typowe, lecz dla mnie nowe. ;P
Moją głowę zadręczają teraz problemy przyszłościowe, żeby ująć to dosadniej - brak miejsca na te problemy w ów łepetynie. Moje wyobrażenie siebie samej za 5 lat z postępującej, pełnej zaangażowania młodej studentki o indywidualnych poglądach i zachowaniu przeszło na etap żula. Tak żula, i to zupełnego - śpiącego na dworach zaćpanego włóczęgi. W sumie nie mam ku temu wielkich pobudek, ale mętlik, który powodują wszyscy rozjaśnieni mądrością doświadczeń dorośli nie daje mi myśleć inaczej.
Prawda jest taka, że zupełnie nie wiem co robię i co mam robić dalej. Nie umiem już siebie ocenić, a nie chcę, żeby robili to inni. Przestałam zajmować się czymkolwiek.
I nie wiem, nie wiem jak do tego podejść, od której strony uszczknąć swoje lenistwo, żeby to wszystko się nie rozsypało. Nawet nie wiem czy to jest lenistwo, jakiś spad myślowy czy podświadome załamanie?
To takie głupie, szczeniackie i nie moje, bo nigdy taka nie byłam. Zawsze wiedziałam czego chce i na co mnie stać. I wnerwiam się samym tym stanem, bo chcę, a nie potrafię. Znowu i znowu, wydaje mi się, że już się nie odnajdę.
I  need a progress...


niedziela, 30 września 2012

Niedziela

Osoby różnej postury mogą tu wejść. Pytanie czy się tego boję?
Nie stać mnie na prawdziwość. Oceny, krytyka mogą mnie zabić.
Chodzę do nowej szkoły, która jest świetna. Świetni ludzie, zajęcia i czas, który wydawałoby się powinien sprawić, że zapomnę o kłopotach. Tak nie jest. Nie macie niekiedy wrażenia, że waszym naturalnym stanem jest bycie nieszczęśliwym, a żeby czuć się dobrze musicie się wysilać, walczyć bez chwili odpoczynku? "Nie chce mi się. Idę umrzeć" jak często zdarzyło mi się to powiedzieć, po nieudanym sprawdzianie czy męczącym dniu. A jak często było to prawdą?


Ludzie niewiele wiedzą. Kolorowe, mroczne, straszne i tak nudzi się po tygodniu, miesiącu.Jestem w trakcie zrzucania z siebie okruszków nadziei, a potem? Co będzie gdy już wszystko stanie się obojętne?
Staram się, naprawdę szukam, a kiedy znowu nic się nie dzieje, kiedy nie ma rezultatów, jak mam w siebie wierzyć? Tak jest w kółko, podnosić się a potem opadać, szkoda tylko, że mnie zabija życie.
Bezlitosne trwanie.

środa, 8 sierpnia 2012

Letnie placki

Wakacje, wakacje - wielkie podniecenie tymże czasem. Ja powiem krótko - czekam na ich koniec.
Nie wiem dlaczego, ale lato jakoś nigdy mi nie sprzyja. Zawsze pojawiają się trudności, nuda i ogólna obojętność - nie mówiąc już o utracie pamięci (oczywiście tymczasowej). Powiecie, że nie umiem sobie zorganizować czasu, albo, że ciekawi ludzie nie nudzą się - zdarza się to tylko nieudacznikom. Ja myślę jednak, że bardzo dużo moich rówieśników tak miewa. Nie umiemy wykorzystać wolnego czasu jaki nam jest dany - robimy głupie rzeczy, nudzimy się przed komputerem, albo telewizorem. Ale czy to naprawdę jest to czego chcieliśmy?
Czy nie marzyliśmy o nowych znajomościach, pięknych widokach oraz rozwoju? Nauczeniu się chociażby gry na gitarze? Nielicznym udaje się spełnić wszystkie swoje wakacyjne plany. Tłumaczymy sobie, że gdybyśmy mieli pieniądze, to i wakacje by lepiej wyglądały, ale ja sądzę ,że brakuje nam odwagi. Odwagi, żeby zagadać, żeby ruszyć do innego miasta, chociaż stopem, żeby wziąć się w garść. Rozleniwienie za bardzo daje się we znaki i odbiera nam marzenia.

Mam nadzieje, że się za to nie wściekniesz. :D

Ja mam nieco inne usprawiedliwienie. Te wakacje stały się szczególnie ciężkie, a to, że mam siłę tu jeszcze pisać zawdzięczam choćby Oli.