piątek, 23 grudnia 2011

Zimowe porządki

Jestem tu, w tym kraju, w tym czasie, w tym miejscu - więc mnie to nie ominie - Święta.
Jaki przyjemny emanujący sztucznością czas. Być może nie dla wszystkich - nie oceniam ,każdego, ale myślę ,że spora grupa doświadcza wewnętrznego ścisku gdy musi pohamować wszelkie negatywne myśli i emocje - gdy z niepewnością podchodzi do osób, które na co dzień nie mają jej nic do powiedzenia - albo wręcz przeciwnie - nienawidzą jej. Doprawdy ludzie są zabawni, szczególnie w tym okresie.
Tak z założenia nawet jeżeli nie brać pod uwagę aspektu religijnego ma być to czas obdarowywania miłością - ale ludzie bądźmy szczerzy - chociaż raz w roku. Myślę ,że najpierw trzeba jawnie się pogodzić ,żeby móc prawić sobie komplementy. Zatem porzućmy naiwne naśladowanie postawionych przed nami telewizyjnych wzorców i zdobądźmy się na prawdziwe wyznania, żeby móc z czystym sumieniem zacząć nowy miejmy nadzieję lepszy rok.








Tyle ode mnie. Przeżyjcie to jakoś.

środa, 21 grudnia 2011

Z dala

Nie zobaczę długo murów tego przeklętego miejsca. Niby się cieszę - niby nie - tak naprawdę teraz muszę skoncentrować wszystkie siły na sobie. Tak.
Nikogo to nie obchodzi, oprócz mnie, ale to dobrze udowadnia mi to tylko ,że nie mam na co tutaj liczyć. Czas oddalić się w przyszłość i zapomnieć o tym świecie - na głębsze starania będzie czas w lutym, a jak na razie postanawiam zacząć ponownie intensywny proces twórczy. Jak pogodzić to z moimi egzaminami? Będzie trudno, ale sprostam właściwie wszystkiemu - nikt już nie jest w stanie zatrzymać tego co już miało swój początek. Nikt i nic.
Zacznę śledzić i dedukować - niezwykle pociągające..mhm

czwartek, 15 grudnia 2011

Buy me! me!

A co tam, znowu sobie walnę wykład o prostytucji i tym podobnych.
Zacznijmy od tego ,że wszelkie moje próby dyskusji ze starszym stronnictwem domowników kończą się wygwizdaniem moich poglądów. Ostatnio jednak było inaczej. Kiedy rozmawiałam z moją ciocią, odnośnie jakiegoś głupkowatego programu o prostytucji ów ciocia ponad siedemdziesięcioletnia osoba zgadzała się ze mną w stu procentach. Oczywiście podobało jej się to ,że nie chcę na pewno zostać prostytutką, a resztą była mniej zainteresowana, ale w mojej głowie pojawiły się dwie, dość ciekawe myśli.
Prostytucja istnieje - bo jak to się mówi jest klient to znajdzie się i towar. Chociaż ja myślę ,że seks towarem nie powinien być, ale cóż to jest tylko moje, zapomniane gdzieś w natłoku rzeczywistości zdanie. Dlaczego branża prostytucyjna opiera się na kobietach? Mężczyźni owszem też się sprzedają ,ale to rzadziej - a wśród kobiet, dziewczyn robi się na to moda - bo to łatwa kasa - łatwa praca - wręcz najprostsza jaką można sobie znaleźć. Dużo studentek dorabia sobie w ten sposób na opłacenie czynszu czy na dodatkowe wydatki. Zapytuję się więc nie już o szacunek, ale o honor. Czy w ogóle dla kobiet istnieje takie słowo - bo mnie się wydaje ,że dla płci żeńskiej wymyślono inny słownik. Chłopcy w moim wieku wspominają o honorze gdy jeden drugiego wyzwie na "solo" - głupie, brawurowe zachowanie - ale coś w tym jest, że nie dają splamić swojego imienia - zhańbić - czymże innym jest dla dziewcząt sprzedawanie swojej intymności - to jak gubienie części siebie. Wychowujesz się z tym wstydem - bo jesteś człowiekiem - to jest ludzkie mieć poczucie prywatności - idąc dalej odrzucanie takiego przywileju równa się ze zmierzaniem ku cofaniu się w rozwoju -  ku byciu bardziej zwierzęcym niż ludzkim.


Inna sprawa - jakaś dziwna zależność między prostytutkami - chyba niektóre naprawdę są tak zagubione w swoim dziwkarskim świecie ,że nie mają pojęcia o prostocie życia. To ,że jedna pani dostaje drogie prezenty i odwiedza wyłącznie ekskluzywne hotele razem z dostojnymi panami w garniturach, nie czyni jej lepszej od przydrożnej "tirówki". Dla mnie poziom uniżenia i upokorzenia jest taki sam bez względu na zyski czy "komfort" ( o ile można o takim w ogóle mówić).




Umm.. Nie mam zbytnio pomysłów na dalsze tematy.
Żegnam i dziękuję za czytanie moich wypocin.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

People = shit

Ludzie są głupi. Krzywdzą siebie nawzajem. Krzywdzą przyrodę. Krzywdzą swoich mniejszych przyjaciół - zwierzęta. Zapomnieli już, co jest ważne. I niby jest tu wiele osób, które temu zaprzeczają, ale ten rachunek zła i dobra się nie wyrównuje - nie wiem jak można chodzić po ulicy i cieszyć się z wspaniałości tego świata. Jest zepsuty - przeżuliśmy go, rozmiękczyliśmy ,a potem wypluliśmy - dzięki odważnym wiele się zmienia. Przy zmechanizowanej gospodarce musieliśmy nauczyć się naprawiać też trochę szkód, którymi zniszczyliśmy Ziemię. Dla mnie to jednak za mało. Wychodzę z domu i czuję nienawiść do tego co spotykam - do tych plugawych twarzy, które maja mnie głęboko w poważaniu, a najważniejsze jest dla nich przetrwanie jak najdłużej - i po co? Myślę, ze każdy dostanie kiedyś szansę na zrobienie czegoś dobrego , może czegoś wielkiego - ale na co żywot ,który nikomu nie daje satysfakcji ? Ani samemu żyjącemu ani osobom postronnym - dla nas to niby taki wielki skarb - życie - ale ja wolę wierzyć ,że jest coś lepszego gdzieś indziej, że To miejsce jest piekłem, a poza nim nie ma większej kary. Nie mówię nawet o moim środowisku o codzienności, o chwilach spełnienia i szczęścia ,które zdarzają się tak rzadko, ale o całym naszym ludzkim dorobku - o ludzkiej pysze, o wulgarności i zmierzaniu ku zagładzie. Jesteśmy tak zagubieni w pędzie po pieniądze, że nie stać nas na chwilę wytchnienia. Na pomyślenie - po co to wszystko? w imię czego? Na zorientowanie się ,że otacza mnie hipokryzja, ale człowiek popada w zobowiązania i nie może się z nich wyplątać- śmieszne to jest, że popełniamy te same błędy co wszyscy, a i tak uczymy innych jak powinni postępować - jak matka, która nie jest szczęśliwa w swoim związku małżeńskim, ale gorzko protestuje przeciwko temu ,że jej córka nie chce zakładać rodziny. Dajmy sobie czas na potykanie się o własne kłody,  nie kogoś innego.Kopiujemy wszystko co nam dali z góry, a potem się dziwimy, że mamy takie problemy. No cóż o kłopotach mama już nie wspomniała - o kredytach, o kłótniach, o rozkładzie pożycia - tylko od dziecka się wciska kit małym dziewczynkom, żeby znalazły sobie męza i miały piękny slub - oczywiście możliwość ubrania najlepszej sukienki w życiu wtedy wszystko przysłania i wydaje się to nie mieć podtekstów, ale to i tak jest manipulacja - dzieci są tak plastyczne i tak bezbronne wobec religii i narzucania poglądów, zachowań.




Co do tego zatrzymania czasu i przemyślenia. Tak, starsi mówią - młoda jesteś, masz ideały, a potem się temu poddasz jak każdy - to jest najbardziej przykre - kiedy bym tak zrobiła - kiedy to piękno, które wiele ludzi ma w środku, zjadają pieniądze, zjada popkultura i pęd za niczym. Byłabym przegrana jeżeli tak by nastąpiło.

Ahh głupia jestem.. Coś twórczego w końcu.

sobota, 3 grudnia 2011

Pustka w pustce

Moja kreatywność ulega destrukcji. Nie wiem co ze sobą robić..Ma ktoś jakieś propozycje?
Wolałabym jakby ktoś mi podsuwał pomysły przebywając ze mną, właściwie ostatnio stwierdziłam ,że potrzebuję lokatora w moim wieku, żeby nauczyć się współżycia międzyludzkiego - bo jak na razie z rodzicami mi ciężko idzie - mam swoje przyzwyczajenia , z których nie potrafię zrezygnować, a starsi nie umieją mnie zmobilizować - no więc, nie sprzątam, nie zmywam, całymi dniami trwam w bezczynności, śpię za dużo, siedzę po nocach przy komputerze, choć tak naprawdę bez celu.
Nudna jestem dla siebie, nic dziwinego, że nie ciekawię innych ludzi. Nie mam pojęcia dlaczego ,ale czasami uchodzi ze mnie całe życie - emocje już mną nie szargają, a wszytsko staje się puste i bezsensowne - niby lepiej, ale jednak nie. To już nie ta sama osoba, szkoda , bo naprawdę ceniłam starą Nadię. Kiedyś pewnie jeszcze przyjedzie - boże jak ja o sobie piszę? Czy ja mam rozdwojenie osobowości? Czasami tak nawet podejrzewam, ale moje zawirowania psychologiczne pozostawię bez dalszej kontynuacji.
Ehh, to pewnie chwilowe, przez brak inspiracji - mogę się ewentualnie oddać planowaniu.. Albo potrzebuję nowej muzy. Powodów jest tak wiele - nie wiem jaki odpowiada mojej bezczynności. Przeczekam.





 Przydałby się jakiś kontrowersyjny temat - jak na razie to temat szkolny - ale nazwisk nie będę ujawniać, więc nie mam co pisać. O tez poproszę o jakieś propozycje.

czwartek, 1 grudnia 2011

Koniec nadejdzie szybko


Czekam w trwodze do Świąt. Oby przyszły szybko. Tak.
Szkoła to zła instytucja. Niedopracowana przez tyle wieków. Kiedy schemat działania jest niedoskonały czego wymagać od ludzi, którzy go realizują. No nie bądźmy tacy pobłażliwi - instrukcje , a ludzki egoizm i lenistwo to coś innego.
Zajmijmy się jednak odgórnymi zasadami - na przykład tegorocznymi egzaminami gimnazjalnymi. Dwa testy każdego dnia? Między nimi 45-minutowa przerwa - zapewne dl rozładowania emocji? Materiał wykraczający poza naszą nabytą w gimnazjum wiedzę? I pomyśleć ,że to wszystko dla usprawnienia naszego systemu edukacji. Dobrze ,że ta minister jest już odwołana.
Mózg rozjebany po gim
Druga sprawa - znacznie trudniejsza - praca placówki. To ,że ktoś zostaje nauczycielem tylko dla pieniędzy (?), co jest wysoce paradoksalne, bo to ciężki i wcale nie tak dobrze płatny zawód, jest dla mnie po prostu śmieszne, a w konsekwencji męczące. O ile poloniści mają w sobie ducha patriotyzmu i pragną rozprzestrzeniać i nauczać ojczystego języka, to osoby zajmujące się naukami ścisłymi to w większości życiowi nieudacznicy. Z odrobionym patentem pedagogicznym, jednak bez żadnego zamiłowania - wręcz ze wstrętem do dzieci przelewają swoje życiowe frustracje na niewinnych młodych. Jesteśmy tu po to ,żeby się uczyć - oni są po to ,żeby nauczać i utrzymywać porządek w grupie - niby proste, ale nic nie jest tak zwyczajnie czarne albo białe. Przecież, nie jesteśmy tylko uczniami jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Pragnę zatem ,żeby traktowana nas jak ludzi - z należytym szacunkiem  i zrozumieniem. Wychowawcy nie umieją podejść do dzieciaków jak do równych sobie - traktują nas jako odrębną grupę, która jest problemem. Ja sama nie odzywam się do nauczających tak jak rozmawiam z dorosłymi na co dzień - na luzie, ze spokojem - bo mam wybór, a w szkole ktoś dawno narzucił mi ten strach przed tak właściwie niewiadomo czym.
Nazwa wychowawcy jest myląca - bo przecież nie chodzi tu o wychowanie - ale o zachowanie pozorów dobrego współżycia - kogo obchodzi to ,że ludzie nie wykazują się tolerancją, że ćpają , palą, że seks jest na porządku dziennym - ,że nie maja poczucia wstydu, albo chociaż jakiejś nieśmiałości - ,że gimnazjum to wylęgarnia pseudo kabareciarzy, czyhających tylko na twoje potknięcie? Nie czuję się tam bezpiecznie, nie mogę być pewna siebie, przebywając z takimi osobami tracę wiarę w to ,że może mi się udać. Żeby tam przetrwać, masz dwie opcje, albo wszystkich wyzywasz, olewasz i  jesteś super odważna,  albo żyjesz w cieniu i potępieniu, nie wychylając się zbytnio, żeby aby nikomu nie zawadzić. Szkoła nie robi z tym nic. Instytucja szkoły tez nie - moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest zlikwidowanie gimnazjów - bo ani nauczyciele ,ani uczniowie i ich rodzice sobie nie radzą z tym co się tam wyprawia.





Zauważam, że nigdy nie piszę tego co akurat chcę, tak jakoś omijam mój dokładnie przypadek pisząc zbyt ogólnikowo. Cóż muszę nad tym popracować. Peace.