piątek, 23 grudnia 2011

Zimowe porządki

Jestem tu, w tym kraju, w tym czasie, w tym miejscu - więc mnie to nie ominie - Święta.
Jaki przyjemny emanujący sztucznością czas. Być może nie dla wszystkich - nie oceniam ,każdego, ale myślę ,że spora grupa doświadcza wewnętrznego ścisku gdy musi pohamować wszelkie negatywne myśli i emocje - gdy z niepewnością podchodzi do osób, które na co dzień nie mają jej nic do powiedzenia - albo wręcz przeciwnie - nienawidzą jej. Doprawdy ludzie są zabawni, szczególnie w tym okresie.
Tak z założenia nawet jeżeli nie brać pod uwagę aspektu religijnego ma być to czas obdarowywania miłością - ale ludzie bądźmy szczerzy - chociaż raz w roku. Myślę ,że najpierw trzeba jawnie się pogodzić ,żeby móc prawić sobie komplementy. Zatem porzućmy naiwne naśladowanie postawionych przed nami telewizyjnych wzorców i zdobądźmy się na prawdziwe wyznania, żeby móc z czystym sumieniem zacząć nowy miejmy nadzieję lepszy rok.








Tyle ode mnie. Przeżyjcie to jakoś.

środa, 21 grudnia 2011

Z dala

Nie zobaczę długo murów tego przeklętego miejsca. Niby się cieszę - niby nie - tak naprawdę teraz muszę skoncentrować wszystkie siły na sobie. Tak.
Nikogo to nie obchodzi, oprócz mnie, ale to dobrze udowadnia mi to tylko ,że nie mam na co tutaj liczyć. Czas oddalić się w przyszłość i zapomnieć o tym świecie - na głębsze starania będzie czas w lutym, a jak na razie postanawiam zacząć ponownie intensywny proces twórczy. Jak pogodzić to z moimi egzaminami? Będzie trudno, ale sprostam właściwie wszystkiemu - nikt już nie jest w stanie zatrzymać tego co już miało swój początek. Nikt i nic.
Zacznę śledzić i dedukować - niezwykle pociągające..mhm

czwartek, 15 grudnia 2011

Buy me! me!

A co tam, znowu sobie walnę wykład o prostytucji i tym podobnych.
Zacznijmy od tego ,że wszelkie moje próby dyskusji ze starszym stronnictwem domowników kończą się wygwizdaniem moich poglądów. Ostatnio jednak było inaczej. Kiedy rozmawiałam z moją ciocią, odnośnie jakiegoś głupkowatego programu o prostytucji ów ciocia ponad siedemdziesięcioletnia osoba zgadzała się ze mną w stu procentach. Oczywiście podobało jej się to ,że nie chcę na pewno zostać prostytutką, a resztą była mniej zainteresowana, ale w mojej głowie pojawiły się dwie, dość ciekawe myśli.
Prostytucja istnieje - bo jak to się mówi jest klient to znajdzie się i towar. Chociaż ja myślę ,że seks towarem nie powinien być, ale cóż to jest tylko moje, zapomniane gdzieś w natłoku rzeczywistości zdanie. Dlaczego branża prostytucyjna opiera się na kobietach? Mężczyźni owszem też się sprzedają ,ale to rzadziej - a wśród kobiet, dziewczyn robi się na to moda - bo to łatwa kasa - łatwa praca - wręcz najprostsza jaką można sobie znaleźć. Dużo studentek dorabia sobie w ten sposób na opłacenie czynszu czy na dodatkowe wydatki. Zapytuję się więc nie już o szacunek, ale o honor. Czy w ogóle dla kobiet istnieje takie słowo - bo mnie się wydaje ,że dla płci żeńskiej wymyślono inny słownik. Chłopcy w moim wieku wspominają o honorze gdy jeden drugiego wyzwie na "solo" - głupie, brawurowe zachowanie - ale coś w tym jest, że nie dają splamić swojego imienia - zhańbić - czymże innym jest dla dziewcząt sprzedawanie swojej intymności - to jak gubienie części siebie. Wychowujesz się z tym wstydem - bo jesteś człowiekiem - to jest ludzkie mieć poczucie prywatności - idąc dalej odrzucanie takiego przywileju równa się ze zmierzaniem ku cofaniu się w rozwoju -  ku byciu bardziej zwierzęcym niż ludzkim.


Inna sprawa - jakaś dziwna zależność między prostytutkami - chyba niektóre naprawdę są tak zagubione w swoim dziwkarskim świecie ,że nie mają pojęcia o prostocie życia. To ,że jedna pani dostaje drogie prezenty i odwiedza wyłącznie ekskluzywne hotele razem z dostojnymi panami w garniturach, nie czyni jej lepszej od przydrożnej "tirówki". Dla mnie poziom uniżenia i upokorzenia jest taki sam bez względu na zyski czy "komfort" ( o ile można o takim w ogóle mówić).




Umm.. Nie mam zbytnio pomysłów na dalsze tematy.
Żegnam i dziękuję za czytanie moich wypocin.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

People = shit

Ludzie są głupi. Krzywdzą siebie nawzajem. Krzywdzą przyrodę. Krzywdzą swoich mniejszych przyjaciół - zwierzęta. Zapomnieli już, co jest ważne. I niby jest tu wiele osób, które temu zaprzeczają, ale ten rachunek zła i dobra się nie wyrównuje - nie wiem jak można chodzić po ulicy i cieszyć się z wspaniałości tego świata. Jest zepsuty - przeżuliśmy go, rozmiękczyliśmy ,a potem wypluliśmy - dzięki odważnym wiele się zmienia. Przy zmechanizowanej gospodarce musieliśmy nauczyć się naprawiać też trochę szkód, którymi zniszczyliśmy Ziemię. Dla mnie to jednak za mało. Wychodzę z domu i czuję nienawiść do tego co spotykam - do tych plugawych twarzy, które maja mnie głęboko w poważaniu, a najważniejsze jest dla nich przetrwanie jak najdłużej - i po co? Myślę, ze każdy dostanie kiedyś szansę na zrobienie czegoś dobrego , może czegoś wielkiego - ale na co żywot ,który nikomu nie daje satysfakcji ? Ani samemu żyjącemu ani osobom postronnym - dla nas to niby taki wielki skarb - życie - ale ja wolę wierzyć ,że jest coś lepszego gdzieś indziej, że To miejsce jest piekłem, a poza nim nie ma większej kary. Nie mówię nawet o moim środowisku o codzienności, o chwilach spełnienia i szczęścia ,które zdarzają się tak rzadko, ale o całym naszym ludzkim dorobku - o ludzkiej pysze, o wulgarności i zmierzaniu ku zagładzie. Jesteśmy tak zagubieni w pędzie po pieniądze, że nie stać nas na chwilę wytchnienia. Na pomyślenie - po co to wszystko? w imię czego? Na zorientowanie się ,że otacza mnie hipokryzja, ale człowiek popada w zobowiązania i nie może się z nich wyplątać- śmieszne to jest, że popełniamy te same błędy co wszyscy, a i tak uczymy innych jak powinni postępować - jak matka, która nie jest szczęśliwa w swoim związku małżeńskim, ale gorzko protestuje przeciwko temu ,że jej córka nie chce zakładać rodziny. Dajmy sobie czas na potykanie się o własne kłody,  nie kogoś innego.Kopiujemy wszystko co nam dali z góry, a potem się dziwimy, że mamy takie problemy. No cóż o kłopotach mama już nie wspomniała - o kredytach, o kłótniach, o rozkładzie pożycia - tylko od dziecka się wciska kit małym dziewczynkom, żeby znalazły sobie męza i miały piękny slub - oczywiście możliwość ubrania najlepszej sukienki w życiu wtedy wszystko przysłania i wydaje się to nie mieć podtekstów, ale to i tak jest manipulacja - dzieci są tak plastyczne i tak bezbronne wobec religii i narzucania poglądów, zachowań.




Co do tego zatrzymania czasu i przemyślenia. Tak, starsi mówią - młoda jesteś, masz ideały, a potem się temu poddasz jak każdy - to jest najbardziej przykre - kiedy bym tak zrobiła - kiedy to piękno, które wiele ludzi ma w środku, zjadają pieniądze, zjada popkultura i pęd za niczym. Byłabym przegrana jeżeli tak by nastąpiło.

Ahh głupia jestem.. Coś twórczego w końcu.

sobota, 3 grudnia 2011

Pustka w pustce

Moja kreatywność ulega destrukcji. Nie wiem co ze sobą robić..Ma ktoś jakieś propozycje?
Wolałabym jakby ktoś mi podsuwał pomysły przebywając ze mną, właściwie ostatnio stwierdziłam ,że potrzebuję lokatora w moim wieku, żeby nauczyć się współżycia międzyludzkiego - bo jak na razie z rodzicami mi ciężko idzie - mam swoje przyzwyczajenia , z których nie potrafię zrezygnować, a starsi nie umieją mnie zmobilizować - no więc, nie sprzątam, nie zmywam, całymi dniami trwam w bezczynności, śpię za dużo, siedzę po nocach przy komputerze, choć tak naprawdę bez celu.
Nudna jestem dla siebie, nic dziwinego, że nie ciekawię innych ludzi. Nie mam pojęcia dlaczego ,ale czasami uchodzi ze mnie całe życie - emocje już mną nie szargają, a wszytsko staje się puste i bezsensowne - niby lepiej, ale jednak nie. To już nie ta sama osoba, szkoda , bo naprawdę ceniłam starą Nadię. Kiedyś pewnie jeszcze przyjedzie - boże jak ja o sobie piszę? Czy ja mam rozdwojenie osobowości? Czasami tak nawet podejrzewam, ale moje zawirowania psychologiczne pozostawię bez dalszej kontynuacji.
Ehh, to pewnie chwilowe, przez brak inspiracji - mogę się ewentualnie oddać planowaniu.. Albo potrzebuję nowej muzy. Powodów jest tak wiele - nie wiem jaki odpowiada mojej bezczynności. Przeczekam.





 Przydałby się jakiś kontrowersyjny temat - jak na razie to temat szkolny - ale nazwisk nie będę ujawniać, więc nie mam co pisać. O tez poproszę o jakieś propozycje.

czwartek, 1 grudnia 2011

Koniec nadejdzie szybko


Czekam w trwodze do Świąt. Oby przyszły szybko. Tak.
Szkoła to zła instytucja. Niedopracowana przez tyle wieków. Kiedy schemat działania jest niedoskonały czego wymagać od ludzi, którzy go realizują. No nie bądźmy tacy pobłażliwi - instrukcje , a ludzki egoizm i lenistwo to coś innego.
Zajmijmy się jednak odgórnymi zasadami - na przykład tegorocznymi egzaminami gimnazjalnymi. Dwa testy każdego dnia? Między nimi 45-minutowa przerwa - zapewne dl rozładowania emocji? Materiał wykraczający poza naszą nabytą w gimnazjum wiedzę? I pomyśleć ,że to wszystko dla usprawnienia naszego systemu edukacji. Dobrze ,że ta minister jest już odwołana.
Mózg rozjebany po gim
Druga sprawa - znacznie trudniejsza - praca placówki. To ,że ktoś zostaje nauczycielem tylko dla pieniędzy (?), co jest wysoce paradoksalne, bo to ciężki i wcale nie tak dobrze płatny zawód, jest dla mnie po prostu śmieszne, a w konsekwencji męczące. O ile poloniści mają w sobie ducha patriotyzmu i pragną rozprzestrzeniać i nauczać ojczystego języka, to osoby zajmujące się naukami ścisłymi to w większości życiowi nieudacznicy. Z odrobionym patentem pedagogicznym, jednak bez żadnego zamiłowania - wręcz ze wstrętem do dzieci przelewają swoje życiowe frustracje na niewinnych młodych. Jesteśmy tu po to ,żeby się uczyć - oni są po to ,żeby nauczać i utrzymywać porządek w grupie - niby proste, ale nic nie jest tak zwyczajnie czarne albo białe. Przecież, nie jesteśmy tylko uczniami jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Pragnę zatem ,żeby traktowana nas jak ludzi - z należytym szacunkiem  i zrozumieniem. Wychowawcy nie umieją podejść do dzieciaków jak do równych sobie - traktują nas jako odrębną grupę, która jest problemem. Ja sama nie odzywam się do nauczających tak jak rozmawiam z dorosłymi na co dzień - na luzie, ze spokojem - bo mam wybór, a w szkole ktoś dawno narzucił mi ten strach przed tak właściwie niewiadomo czym.
Nazwa wychowawcy jest myląca - bo przecież nie chodzi tu o wychowanie - ale o zachowanie pozorów dobrego współżycia - kogo obchodzi to ,że ludzie nie wykazują się tolerancją, że ćpają , palą, że seks jest na porządku dziennym - ,że nie maja poczucia wstydu, albo chociaż jakiejś nieśmiałości - ,że gimnazjum to wylęgarnia pseudo kabareciarzy, czyhających tylko na twoje potknięcie? Nie czuję się tam bezpiecznie, nie mogę być pewna siebie, przebywając z takimi osobami tracę wiarę w to ,że może mi się udać. Żeby tam przetrwać, masz dwie opcje, albo wszystkich wyzywasz, olewasz i  jesteś super odważna,  albo żyjesz w cieniu i potępieniu, nie wychylając się zbytnio, żeby aby nikomu nie zawadzić. Szkoła nie robi z tym nic. Instytucja szkoły tez nie - moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest zlikwidowanie gimnazjów - bo ani nauczyciele ,ani uczniowie i ich rodzice sobie nie radzą z tym co się tam wyprawia.





Zauważam, że nigdy nie piszę tego co akurat chcę, tak jakoś omijam mój dokładnie przypadek pisząc zbyt ogólnikowo. Cóż muszę nad tym popracować. Peace.

wtorek, 22 listopada 2011

Żenua i kłamstewko na rozluźnienie atmosfereczki

Państwo drodzy! Szczęście ,że mam już to za sobą, a nieszczęście ,że w ogóle powierzono mi takie zadanie. A mowa oczywiście o wcześniej wspomnianej prezentacji w szkole.
No tak, niekażdy zrozumiał aluzję - ale ona była dość czytelna - takie niezwykłe odwołanie się do mojej wypowiedzi. Czytajcie książki, piszcie własnoręcznie i doceńcie wreszcie literaturę - pochopne wnioski łatwo wyciągnąć co? Piszę dużo - każdy widzi - gadam również dużo - każdy słyszy. No tylko nie ludzie ,którzy na codzień wykazują 0 zainetresowania dla mojej osoby. No proszę was. Jak można wyciągać tak daleko idące przemyślenia? Naprawdę nie wiedzą co robią.
Kazali mi gadać jakieś bzdury to mówiłam - prawdę powiedziawszy, gdyby to sztywne towarzystwo tam nie zasiadało byłoby mi znacznie łatwiej.
Pochwalę się ,że i tak to dla mnie postęp, bo rok temu bym się nie odważyła - płakałabym i bałabym się.
To dla mnie wielki krok, ale i tak tego żałuję.
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta mała, podwójna uwaga - i teraz co? - wróciłam do mojego pustego, wielkiego domu po to,  żeby sobie udowadniać jaka jestem beznadziejna - ,że tak naprawdę nic nie poradzę na to ,że ktoś ma o mnie takie zdanie - które jest tak mylące, tak nieprawdziwe ..
A zresztą nigdy nie jest tak jak bym chciała, nikt nie jest albo wystarczająco mną zainteresowany, albo zaskoczony - zawszę jest jesteś w porządku - no i co - tyle?
No właśnie mnie się zawsze wydawało , że nie do końca - bo mam jeszcze tyle do powiedzenia , a nikt mnie nie chce dalej słuchać.
Nawet nikt tu nie wchodzi.
Bez sensu, bez sensu.....










Wstawiam jakiś durny obrazek, bo nie chcę wiedzieć o co chodzi już więcej.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Śmierć na ekranie

Przykro mi ,że poruszam znowu temat photobloga, ale jest to konieczne.
Podkreślam ,że nie znam tych ludzi, nie zbyt uważnie śledzę historię, ale jakoś bliska jest mi ta opowieść o takim zagubionym człowieku.
Dzisiaj zginął bliski przyjaciel M.R - Kacper.

Fbl Kacpra
Profil M. Rutkowskiego

Tu można się dowiedzieć czegokolwiek , ale to i tak niewiele. Notki są chaotyczne i trudno z nich coś odczytać.
Z tego co mi się udało zauważyć, to Max i jego znajomi to pokolenie ludzi wrażliwych, zagubionych w tym świecie, ale jednak na tyle pewnych siebie by spróbować prowadzić taki blog. No i tu jest problem, bo choć może są odważni, to na pewno nie zdolni do tego. Smutne jest to ,że co najmniej jeden się zabił, a kilku próbowało popełnić samobójstwo. Jest mnóstwo takich przypadków - ale to tym bardziej straszne jeżeli dzieje się to na twoich oczach i zdążysz tych ludzi nawet polubić, ale i tak nie masz wpływu na nic, bo to tylko marny tekst na ekranie twojego komputera.
Młodzi ludzie krzyczą z samotności, wołają o miłość, przyjaźń, zrozumienie i akceptację. Internet jest takim miejscem gdzie mogą to znaleźć - zaprzedając własną prywatność, byleby tylko uzyskać jakąś pochwalę - tylko ,że każda działalność na szeroką skalę łączy się z krytyką i jak widać ona przynosi często takie skutki.
Bardzo nieprzemyślane decyzje podejmują osoby, które dzielą się z obcymi ludźmi swoim życiem , ale co zrobić? Co zrobić, kiedy nie ma wokół ciebie prawdziwych przyjaciół, kiedy Internet jest tak prostym i łatwo osiągalnym rozwiązaniem.
To jest przykre i tragiczne, że tak niszczejemy, że nie potrafimy się szanować w Internecie, a co dopiero w rzeczywistości - ,że sprawiamy sobie wzajemnie taką przykrość - w imię czego? Nie wiem sama co kieruje takimi ludźmi, którzy dobrze wiedzą ,ze bezsensowną i nieuzasadnioną pogardą niszczą innych.
To śmieszne ,że jakieś głupie literki sprawiają ,że mija nam ochota do życia.




Internet może łatwo rozpocząć twoje towarzysko intelektualne życie , jak je zakończyć - w całości.
O problemie samobójstw jeszcze napiszę - bo to znacznie szerszy temat niż tylko Internet.
Jednak, kolejny raz ubolewam nad tym ,że ktoś tak zginął w tak piękny i okrutny dla świata sposób.

niedziela, 20 listopada 2011

Konsekwencje morskiego ślizgu

Znowu tu siedzę zamiast uczyć się do sprawdzianów, albo odrabiać lekcje albo przygotowywać tekst to prezentacji. Właśnie - ta prezentacja nieszczęsna - po co to? -  ja się pytam.
Nasza droga wychowawczyni tak nalegała żebym się zgłosiła do tego konkursu - ja wiedziałam ,że wygram, ale nagrody jakoś nie chciałam - chodziło mi po prostu o udowodnienie jej i sobie ,że jednak potrafię czegoś dokonać  i cokolwiek osiągnąć. No i przyszły wyniki - wygrałam konkurs, w którym główna nagrodą był rejs po Bałtyku - niby fajne wakacje miałam - ciekawe, niesamowite widoki, świetne  zdjęcia - ale i tak żałuje, jeżeli mam się błaźnić przed moją pożal się boże klasą i 1/3 mojej szkoły oraz panem prezydentem i wielkimi osobistościami prezentując jak to mi się udały wakacje.



Zapytacie dlaczego pan prezydent? O co chodzi? Otóż ów konkurs organizowany był w jakimś programie ,którego fundatorem był prezydent - a my teraz musimy chodzić co miesiąc na jakieś spotkania z nim i dziękować mu. Te patetyczne gesty, ahh klęczmy jeszcze i wykrzykujmy nasz zbawco! - jak ja nie lubię takiego zachowania - ufundował - dobrze. Podziękowaliśmy raz - wystarczy, ale oczywiście tak ważna osobistość w tak ważnej wiosze musi robić z siebie widowisko (którego i tak nikt nie zobaczy, bo nikogo to nie obchodzi) .
A co do samego rejsu, to nawet nie mogę powiedzieć ,że było to tak niesamowite przeżycie - 2 dni rzygaliśmy, cały rejs wyglądałam jak spocony burak - bo kąpaliśmy się tylko w głównych portach , a ich było ok 2, generalnie to wszyscy grali w karty, a chłopaki często też mi dogryzali. Dobre aspekty to genialne wprost widoki - Christianso o zachodzie słońca mmm - nigdy nie zapomnę.
No ,ale przecież prezentacja w szkole musi być poprawna i po każdym zdaniu powinno padać och i ahh  , a do tego będę musiała kłamać - bo co powiem? ,że podobały mi się tylko miejsca , a ekipa wprost cuchnęła albo głupotą, albo hipokryzją, albo szyderstwem - ,że śmiali się nawet z tego ,że jestem wegetarianką.. Dalej nie opowiadam ,ale potem się poprawiło - choć do samego końca czułam ,że tam nie pasuję - z nikim się nie zaprzyjaźniłam, nikt mnie nie poruszył.


Natomiast z  następnego obozu, choć tak naprawdę nigdzie się tam nie przemieszczaliśmy, nic specjalnego się nie nauczyliśmy (chociaż liczyłam ze na warsztatach plastycznych nabędę jakichś nowych umiejętności) jestem bardzo zadowolona - bo spotkałam świetnych ludzi, nie do końca moich i takich z mojego świata ,ale jednak rożnych, innych, kolorowych, a dodatkowo bardzo się zmieniłam - nie sądziłam ,że takie wydarzenie może tak na mnie wpłynąć - nadal nie jestem świadoma co właściwie było główna przyczyną moich zmian ,ale wiem ze jak przyszłam do szkoły po wakacjach byłam innym człowiekiem  - dziękuję bardzo wszystkim.

Powinnam się zabrać za pracę! Argghh..
Leń ze mnie.
Och czuję, że zbliżają się problemy. Już niedługo święta - tylko czekać. A na razie muszę walczyć o przetrwanie byleby do dłuższej przerwy i jakoś ogarnę moje plany, umysł i pomysły.
A jak na razie życzę miłego wieczora bye..

Fragment pracy z Warsztatów.

niedziela, 13 listopada 2011

Czy jestem gorsza?

No właśnie? czy jestem? Co jest ze mną nie w porządku skoro moja własna rodzina nie potrafi mnie zrozumieć. Mój wujek ma już ułożony plan mojego życia, nigdy nie słucha. Tak dzisiaj o nim opowiem.
Z mamą  i tatą się układa, reszta rodziny jest w porządku jeżeli prowadzi się z nimi poprawną relację, a mimo to nie wytrzymuję w domu. Nie wytrzymuję gdy obserwuje mnie ktoś kto gardzi mną nawet podświadomie. Jest mi tak przykro gdy ktoś mnie nie lubi, albo nie akceptuje, kiedy ja chciałbym go szanować, albo kiedy jestem zmuszona z nim żyć i dlatego zawsze staram się tłumaczyć z wszystkiego co robię.
Nie rozumiem zachowania tego człowieka. Wszyscy mówią ,że chce przejąć jakąś funkcję rodzicielską nade mną, bo sam nie ma dzieci. To nie jest wyjaśnienie takiej krytyki. Takiej ,która mnie pogrąża, która jest kolejnym powodem mojego braku wiary w siebie.
Dzisiaj przy kolacji, znowu to samo: wywyższał dalszą rodzinę, ich strukturę uczuciową, to ze są zgodni, że dzieci pomagaja rodzicom, że uczą się - Ach jakie to wspaniałe! Tak i ja jestem ta zła - bo nie chce chodzić do szkoły - nie zapytał dlaczego?Tylko stwierdził ,że nie będę mieć zawodu ,że skończę na ulicy, że to ja nie uczę się nawet w wybranym kierunku i nie mam zainteresowań ( a kuzyn ma oczywiście) - przepraszam ,ale muszę to powiedzieć - kurwa!? Czy naprawdę tak trudno po wejściu do mojego pokoju oprócz stosu tych nieszczęsnych, niepoukładanych ubrań dostrzec mnóstwo rysunków, obrazów., gitarę i zeszyty z moimi pracami i tekstami? Tak, lepiej oceniać bez chwili zastanowienia - czy naprawdę jego rozum funkcjonuje na tak prostych skojarzeniach -  nie poszła do szkoły - wagaruje - będzie mieć słabe stopnie - nie zda - nie będzie mieć pracy - pozna złe towarzystwo - zajdzie w ciążę - skończy na ulicy? Nie rozumiem tego. Już tyle razy zwracałam mu uwagę ,żeby przestał, bo to mnie boli, ale nie.
On nie chce tego pojąć.
Dlatego jest mi przykro i zawsze będzie, dopóki stąd nie ucieknę.
Przepraszam za zbyt osobisty temat , ale nie mam gdzie się wyżyć. Potrzebuje pocieszenia.





Chciałabym tak umieć, bez skrupułów jest łatwiej.
 Chaos, chaos, opanowanie - chaos.

sobota, 12 listopada 2011

Nudności braku

Znowu to samo. Siedzę i nie żyję. Typowe.
I mi przyszło na myśl, że ta bezczynność to nie jest po prostu przecierpienie tego strasznego okresu, po którym ma być tak wspaniale, ale to też marnotrawstwo. Nie można żyć samymi planami, tak jak ja to robię. Choć życie chwilą, też nie jest takie wspaniałe. Trzeba znaleźć równowagę. Nie każdy to widzi.Młodzi żyją sobie z dnia na dzień, pozwalając na to żeby codzienność ich pochłonęła. Mój przypadek prezentuje się inaczej - bo ja nie mam życia, ja czekam aż pojawi się możliwość jego posiadania, planuję co zrobić ,żeby tak się stało, czekam na lepsze czasy, które dla mnie oznaczają liceum. Zawsze myślałam ,że zostanę wynagrodzona za to ze teraz nie mam nic i kiedyś będę miała wszystko o czym marzę, bo tak bardzo się staram do tego dążyć, ale jednak spostrzegam dziś ,że coś mnie omija - ten czas, kiedy mam tyle lat już nie wróci. Już nigdy nie będę w tym wieku , już nigdy ludzie nie będą mnie spostrzegać w ten sposób, już nigdy nie będę mogła być kimś w wieku 15 lat, zestarzeję się i boję się ,że życie przeleci mi między palcami, bo zawsze będę uciekała w przyszłość nie dbając o teraźniejszość.












Hmm.. Przepraszam za chaos, ale on zwykł przebywać przy mnie kiedy mu się tylko spodoba.
Pozdrawiam kogokolwiek kto tu zagląda.. choć nie liczę na to.

środa, 9 listopada 2011

Gdzie jest moja tożsamość?




Jak ja nienawidzę schematów. Tak to jest rzecz której nie cierpię, która utrudnia mi życie i własne pojmowanie świata. Zresztą nie tylko mnie. Każdemu.
Otóż, poruszmy tutaj aspekt kobiecości i męskości. Cóż za durnota! - to jest jeden z najlepszych przykładów schematu utartego w naszej kulturze, popkulturze, generalnie wszędzie. No więc według takich oto schematów kobieta ma być kobietą, a jej atrybutami są piersi, pupa, to ze jej się ustępuje, to ,że jest panią ogniska domowego, że ma wabić i kusić, że ma być piękna i delikatna, że jest płaczliwa i niezdecydowana. Za to mężczyzna to przedstawiciel lekkoduchów, najlepiej dżentelmen, ale lubiący towarzystwo kolegów, piwo, oraz kobiety, nie powinien byś ładny ale przystojny i zazwyczaj nie toleruje gejostwa. Tak? No to w takim razie gdzie ja w tym jestem - bo się nie utożsamiam ani z jednym ani z drugim. Nie lubię gdy mi się pobłaża tylko ze względu na płeć, to w pewnym sensie dyskrymiancja, to tak jakbym nie była traktowana serio. Często przez to ze nam sie odpuszcza w pewnych kwestaich w innych nie dopuszcza się do głosu. Ale ja chciałabym być przede wszytkim człowiekiem. Nie kobietą, nie mężczyzną ale człowiekiem. Bo o ile np. na swoją orientacje sekualną, a przynajmniej na odbiór jej przez ludzi mamy jakiś wpływ, to na płeć nie i kiedy ja wypowiadam się energicznie na jakiś temat, a po tym ktoś mów mi że robię to w taki sposób tylko dlatego ,że jestem dziewczyną i w związku z tym jestem bardziej emocjonalna, wręcz płaczliwa to mnie to wewnętrznie rozbija na kawałki, budzi wściekłość i demotywuje. To czy ktoś jest emocjonalny to kwestia indywidualna u każdego, każda cecha charakteru to jest sprawa pojedynczej jednostki, a nie ogółu!
Oczywiście,pewnych biologicznych aspektów natury kobiecej i męskiej nie da się podważyć, ale czy naprawdę sądzicie że całą naszą duszą, kierują jakieś hormony, a jeśli nawet to dlaczego mamy się nim podporządkowywać i sobie to wszystko nimi przesłaniać - hormony to, hormony tamto - a co ja mam do powiedzenia? Moje poglądy też należą do hormonów? Myślę, że wszystkiego sprawy, i hormony, i uczucia, i charakter tworzą nas  i my jako całość decydujemy, rozmawiamy i poznajemy - jesteśmy zespołem cech więc nie zwalajmy winy na jednostki.
No więc, w świecie w którym mamy takie wytłumaczenia, na każdą sytuację, gdzie wszystko jest damskie albo męskie bardzo trudno jest mi się odnaleźć. Frustrują mnie takie zachowania -  kiedy na przykład chcę rozmawiać z kimś na poważny temat , a on nie jest w stanie dyskutować ze mną jak z osobą równą sobie tylko ze względu na płeć.
Pewnie dla Was to normalne, bo z łatwościa każdy wykorzystuje swoje atrybuty, ale mnie jest jakoś głupio to robić. Tym bardziej brzydzę się osobami, które stosują takie oto głównie seksualne atrybuty w pracy. Jedym sensownym wytłumaczeniemn wykorzystywania nagości w kulturze jest sztuka, która w dzisiejszych czasach jest mylona z pornografią.
Mamy na świecie wielu "dziwaków" - i każdy próbuje ich zamknąć w te ramy - co jeżeli osoba płci męskiej, wygladająca jak kobieta, czujaca się kobietą i kochająca kobiety chce przejść operację zamiany płci - jak chcecie to nazwać? Czy wtedy jest lesbijką? Czy może gejem? Dla takich ludzi, którzy żyją na całym świecie nie ma schematów - i nie ma sensu ich opracowywać, ponieważ schematy, jakiekolwiek -  tłamszą idywidualności, wyobraźnie , krytyczne myślenie. Czy chcemy żyć jak roboty w sztucznym świecie - praca-dom-pieniądze-zakupy? Kiedy zaczniemy żyć własnym życiem, z własnymi poglądami, może i krytykowanymi i nietolerowanymi ale własnymi?
No to tyle o moich seksualno-osobowościowych potyczkach i schematach.. Sama się w tym gubię więc może być trochę nieczytelne, i pogmatwane - tak jak mi dane - nie na temat ;)
Pozdrawiam

sobota, 5 listopada 2011

Bitches everywhere

Wczoraj ucięłam sobie miłą pogawędkę, a raczej pogadankę z pewna internetową dziewczyną.
Dziewczyna ta miała 16 lat i na video-czacie na ,którym się znalazłysmy szukała nowych wrażeń seksualnych. Cóż, trudno by było ją zadowolić, bo jak opowidała zaliczyła już dwa trójkąty razem ze swoimi przyjaciółmi. Ponad to stwierdziła ,że lubi być czasem dziwką, a szczególnie w łóżku.
Tak, to stwierdzenie zaszokowało mnie najbardziej. Wiem, będziecie protestować, że uprawianie seksu w wieku 16 lat nie jest złe - i dlaczego ludzie się do tego wtrącają, skoro to jest jej/jego/moje życie, że kiedy mamy się wyszaleć jak nie za młodu.

Zapytałam tę dziewczynę czy to co zrobiła jest w porządku i czy dobrze się z tym czuje - odpowiedziała ,że tak.
A mnie się nasunęło pytanie, które zadają często rodzice albo osoby z innej epoki - Czy ty wstydu nie masz?
Każdy, pod wpływem kultury w jakiej żyje uczy się jakichś odruchów, w tym wstydu. Cielesnego, a także tego ograniczjącego własne wypowiedzi czy też mysli. Wstyd nie jest zły. Ograniczenia też nie są złe, jeżeli wiemy gdzie je postawić.
Ja nie jestem za tym aby ktoś nas ograniczał ale tylko dlatego ,że sama potrafię postawić sobie bariery, jednak co innego kiedy ktoś to przeinacza!
To w jaki sposób kreowane w dzisisjeszych mediach seks i seksualnośc wpływają na młodzież mnie przeraża  - myślałam ,że podobnie jak ja, nie traktują oni tego serio - myliłam się. Nagie teledyski, gołe cycki w serialu nawet nie robią na nikim wrażenia. No co? Przecież to normalne -  kobiety mają cycki wiec czemu ich nie pokazywać? No właśnie tu wkracza pojęcie wstydu, nieśmiałości czym prywatności cielesnej, której widać Ci ludzie zrzekają się na rzecz domniemanej .."sztuki". O ile tak można nazwać produkcje nastawione na jak największy zysk.
Dalej. Bynajmniej nie uważam aby, uprawianie seksu w tym wieku, w taki nawet sposób było wprost złe, czy też może niewłaściwie. Każdy ma prawo wyboru jak, gdzie i z kim to zrobi. Oczywiście! Każdy uprawniony może uprawiać seks i nie zostanie to potępione. Ale nie można pozwolić na to, aby z lekkim duchem nazywać się prostytutką czy dziwką. Nie to co robisz, ale w jaki sposób o tym mówisz jest ważny. Ludzie się dziwią ,że po takich wypowiedziach, czy zdjęciach prezentujących nagie tyłki nazywa ich sie głupimi, pustymi, albo wprost mówiąc prostytutkami (tak jak i one siebie nazywają). No ale cóż, jak inaczej powiedzieć na kogoś kto nie ma do siebie żadnego szacunku? A kłócąc sie o wyzwiska dodatkowo pokazuje, że także i rozumu.
Nie pojmuję dlaczego tak się rozgłasza swoją seksualność. Kto odkrywa nagle ,że jest lesbijką od razu ją ogłasza i to każdemu po kolei, a najlepiej na facebook'u ,żeby wszyscy widzieli. Dzisiaj dzielenie się ze ogółem społeczeństwa swoim najbardziej prywatnymi sprawami jest na porządku dziennym.





No takie wczorajsze refleksje. Pozdrawiam. :)

piątek, 4 listopada 2011

Niedawne czasy buntu

Przypomniała mi się moja stara notka w pamiętniku. Jest w sam raz bo nie ujawnia nazwisk, zdarzeń i mówi troszkę nie na temat. A wygląda ona tak:

"Wolę wyglądać jak potwór i być człowiekiem niż być potworem w ludzkiej skórze"

Żądają ode mnie posłuszeństwa, normalności, robienia rzeczy, które "wypada", dopasowania się do sytuacji, powstrzymywania emocji, kiedy ja po prostu chcę być sobą, chcę mieć czas by poszukać siebie, chce wyglądać tak jak mi się podoba - skoro wygląd nie ma znaczenia dlaczego mi nie pozwolicie? Ach, hipokryci wszędzie i zawsze.
Za młodu spotykamy się z tyloma nowymi rzeczami i to już nie z tymi dobrymi, miłymi ciekawie-zabawnymi, ale z tym szambem - bo już nadeszła pora, kiedy ktoś wrzucił cię w tę breję - chciałeś wyjść z drugiej strony, ale przytrzymał ci głowę mówiąc, ze nie jesteś jeszcze dorosły. Poszukujesz, szukasz tego czego wszyscy szukają - szczęścia - tylko nie potrafisz teraz określić co to jest - chyba ,że popadłeś propagandzie nadmorskiego, góralskiego domku z dwójką dzieciaków i psem...
Wiesz, że to nie dla mnie. Wiesz ,że ja będę biec za marzeniami, aż w końcu urosną w cele i się spełnią.
"Nie" to dobre słowo przy określeniach normalny, poprawny, zwykły, podporządkowany, okrzesany - lubię chaos i jak na razie chcę w nim żyć, żyć planowaną chwilą albo umrzeć - bo samotności i ucisku nie znoszę. Kiedyś wyjadę stą i znajdę na Ziemii miejsce, które będę kochać z ludźmi, człowiekiem, z kimś kto zasłuży na moją miłość, niezależnie kto to będzie.
Mogę oszaleć, mogę być wariatką w twoich oczach ale to nieważne - ważny jest ten wyścig, w którym nie ma rywali, jesteś tylko TY i przeszkody. Ale gdy w końcu znajdziesz to i usiądziesz spokojnie...
Nie. Nie będzie takiego momentu - bo po osiągnięciu samozadowolenia, spełnienia, pełnego szczęścia pozostaje odebrać sobie życie z nudów. A wiemy ,ze rzadko kto robi  tak - bo przecież każdy dzień przynosi nowy uśmiech i nową łzę, które nigdy nie są sobie równe.

N.P    14.06.2011


Za każdym razem, kiedy to czytam budzi się we mnie nadzieja, że może jednak wszystko się ułoży i kiedyś zostanę wynagrodzona - ale jak na razie myślę ,że to bardzo odległa przyszłość.

czwartek, 3 listopada 2011

New Now

Chciałam się tylko po zakończonej robocie przywitać pierwszym postem na mym nowym blogu. A więc witam, i nie zabieram zbyt wiele miejsca na notatkę głównie ze względu na to ,że jest już dość późno i wypadałoby położyć się do snu. Dobranoc. Znikam tak szybko jak przybyłam.


Zdjęcie z wakacji na pożegnanie.. ;)
Dla nocnych marzeń.