niedziela, 30 września 2012

Niedziela

Osoby różnej postury mogą tu wejść. Pytanie czy się tego boję?
Nie stać mnie na prawdziwość. Oceny, krytyka mogą mnie zabić.
Chodzę do nowej szkoły, która jest świetna. Świetni ludzie, zajęcia i czas, który wydawałoby się powinien sprawić, że zapomnę o kłopotach. Tak nie jest. Nie macie niekiedy wrażenia, że waszym naturalnym stanem jest bycie nieszczęśliwym, a żeby czuć się dobrze musicie się wysilać, walczyć bez chwili odpoczynku? "Nie chce mi się. Idę umrzeć" jak często zdarzyło mi się to powiedzieć, po nieudanym sprawdzianie czy męczącym dniu. A jak często było to prawdą?


Ludzie niewiele wiedzą. Kolorowe, mroczne, straszne i tak nudzi się po tygodniu, miesiącu.Jestem w trakcie zrzucania z siebie okruszków nadziei, a potem? Co będzie gdy już wszystko stanie się obojętne?
Staram się, naprawdę szukam, a kiedy znowu nic się nie dzieje, kiedy nie ma rezultatów, jak mam w siebie wierzyć? Tak jest w kółko, podnosić się a potem opadać, szkoda tylko, że mnie zabija życie.
Bezlitosne trwanie.

środa, 8 sierpnia 2012

Letnie placki

Wakacje, wakacje - wielkie podniecenie tymże czasem. Ja powiem krótko - czekam na ich koniec.
Nie wiem dlaczego, ale lato jakoś nigdy mi nie sprzyja. Zawsze pojawiają się trudności, nuda i ogólna obojętność - nie mówiąc już o utracie pamięci (oczywiście tymczasowej). Powiecie, że nie umiem sobie zorganizować czasu, albo, że ciekawi ludzie nie nudzą się - zdarza się to tylko nieudacznikom. Ja myślę jednak, że bardzo dużo moich rówieśników tak miewa. Nie umiemy wykorzystać wolnego czasu jaki nam jest dany - robimy głupie rzeczy, nudzimy się przed komputerem, albo telewizorem. Ale czy to naprawdę jest to czego chcieliśmy?
Czy nie marzyliśmy o nowych znajomościach, pięknych widokach oraz rozwoju? Nauczeniu się chociażby gry na gitarze? Nielicznym udaje się spełnić wszystkie swoje wakacyjne plany. Tłumaczymy sobie, że gdybyśmy mieli pieniądze, to i wakacje by lepiej wyglądały, ale ja sądzę ,że brakuje nam odwagi. Odwagi, żeby zagadać, żeby ruszyć do innego miasta, chociaż stopem, żeby wziąć się w garść. Rozleniwienie za bardzo daje się we znaki i odbiera nam marzenia.

Mam nadzieje, że się za to nie wściekniesz. :D

Ja mam nieco inne usprawiedliwienie. Te wakacje stały się szczególnie ciężkie, a to, że mam siłę tu jeszcze pisać zawdzięczam choćby Oli.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Przestroga przed zaufaniem

Obiecałam komuś pewną notkę na koniec szkoły, ale pozwólcie, że ją przełożę. Mam temat niecierpiący zwłoki.
Wakacje już się zaczęły. Razem z ich początkiem czekała mnie tragiczna niespodzianka, rozbijająca moje wszelkie plany. Co tu począć, gdy nie ma czym się zająć, a po głowie znowu krąży wiele trapiących cię myśli? Kolejny raz zostałam wystawiona na próbę. Jak radzić sobie z nadmiarem kłopotów? Najlepiej zająć się sobą i tak też zamierzam.


Zanim to jednak nastąpi muszę rozprawić się z tymi naprzykrzającymi się pytaniami. Jakie to pytania? Dość typowe, w tym stanie. Co jest powodem tego, że kolejna osoba decyduje się nie mieć ze mną już nic wspólnego? Czy jestem tak beznadziejna, że nie jestem w stanie utrzymać nikogo na dłużej? Czy to moja wina?
Mogę sobie tłumaczyć logicznie, że to wszystko nieprawda, że nie ja zawiniłam, że po prostu wszystko ma swój koniec, ale wiecie co? To nie działa. Gdyby nie było drugiej strony barykady byłoby prościej. Gdyby ktoś nie powtarzał bez końca, "jesteś głupia", "beznadziejna", "mam cię dość", może uporałabym się sama z moim problemem. Ale nie. I dlaczego tak jest? Dlaczego ktoś kto był Ci tak bliski, staje się nagle tak obcy? Nie poznajesz go, bo stoi przed Tobą jako nieczuła, niezdolna do empatii istota. To przykre, że ludzie, dawniej sobie oddani, tracą do siebie szacunek na dniach. Nie wyobrażam sobie dalszych rozstań.
Nie jestem w stanie pojąć bólu osób, które są porzucane, przez swoje wieloletnie miłości. Jak to jest kiedy człowiek z którym żyjesz kilkanaście lat, odchodzi, niemal bez słowa, bez wyjaśnienia? Nie boicie się tego uczucia? Ja boję się. Boję się zyskiwać, a potem tracić. Boję się żyć.
Ckliwe, ale szczere. Doceńcie.

sobota, 2 czerwca 2012

Come back to me!

Sobotni wieczór. Przeciągam opuszkami palców po klawiaturze. Co począć innego? Marilyn prosi by nie łamać jego serca. Nie złamię. Czy bezczynność zawsze przeradza się w nudę?
Dawno mnie tu nie było, cóż można powiedzieć, że byłam zajęta. Ostatni post - styczeń, potem wszystko się zaczęło i nie było zmiłuj nawet dla tak twórczego zajęcia jak pisanie bloga.



Zmieniłam się. Nie oszukujmy się, że da się zatrzymać czas, a razem z nim, siebie w miejscu. Nic już nie jest takie jak było i nigdy nie będzie. Prawda jest taka ,że nie mogę być pewna jutra i dziś czuję to. Czuję, że nic nie jest wiadome.
Kończy się w końcu rok szkolny. Moja upragniona pora roku. A nie jest tak jak chciałam. Nadal nie jest.. Tak to bywa z marzeniami, jak w końcu się spełniają, okazuje się, że nie smakują tak dobrze, jak wyobrażenie o nich.
Czekam na wyniki ze szkoły plastycznej. Nurtujące pytanie. Tak czy nie? Jak będzie wyglądać moja przyszłość. Kluczowa odpowiedź nadejdzie w poniedziałek.
Poprawami oceny. Piszę sprawdziany. Spotykam się czasem z ludźmi, przesiaduję godzinami na Skypie. Tak teraz to się przedstawia.
Jedno mogę powiedzieć na pewno - w końcu żyję, zamiast udawać ,że to robię.

środa, 18 stycznia 2012

Trudności w rozumieniu Świata Bożego

Dawno mnie nie było. Cóż dotychczas nie miałam tematów do poruszania. Teraz? Też niespecjalnie, ale postaram się coś z siebie wykrzesać.
Może coś fundamentalnego. Czy sądzicie, że dobro i zło istnieje, że możemy w ten sposób dzielić Świat?
Nie będę się opierać tu na danych religiach czy wierzeniach, bo nie należę do żadnego ugrupowania religijnego, i nie uważam ,żeby teorie głoszone przez te organizacje, były prawdziwe czy godne kierowania się nimi w życiu. Mam parę przemyśleń na temat życia pozagrobowego, życia po śmierci, sfery moralnej itp., ale są to mieszane, zainspirowane po części różnymi wyznaniami, a także wymyślone przeze mnie tezy. Uważam, że jako jednostka myśląca, indywidualna i niepowtarzalna nie powinnam się utożsamiać z czymś co wcale nie leży w mojej naturze, a jest jedynie narzucone przez kulturę lub rodzinę. Oczywiście toleruję ludzi wierzących, niekoniecznie Kościół(y) sam w sobie, ale wiara to ważna część ludzkiego życia, niezależnie czy wierzy się w bogów, w siebie, czy w karmę. Wiara daje siłę i nadzieje na lepsze jutro - więc dlaczego mamy nie wierzyć? Chociaż może to nieprawda, może kreujemy sobie złudny Świat - ale tak naprawdę wychodzi nam to na dobre. Dzięki wierze, możemy wstać z łóżka, każdego dnia. Kiedy jest źle wiemy, że kiedyś zostaniemy wynagrodzeni. To wspaniałe jeżeli dzięki czemuś tak ulotnemu, możemy poczuć się szczęśliwi - nie należy nikomu tego odbierać - odbierać chęci do życia.
Do rzeczy - dobro, a zło? Czy można dzielić tak Świat - czy można dzielić tak czyny i czy można dzielić tak przede wszystkim ludzi? Mówi się on jest złym człowiekiem, zabił kogoś, molestował, zgwałcił - czyn jest ten niewątpliwie zły - całkowicie - jeżeli krzywdzisz umyślnie inną osobę. Ale czy człowiek staje się wtedy zły?
Są rożne teorie na temat pochodzenia dobra czy zła w człowieku. Jedni twierdzą, że ludzie rodzą się źli lub dobrzy i to w nich dojrzewa. Może ludzie są z natury dobrzy, a psuje ich z wiekiem Świat ,który nas otacza, a może to ludzie rodzą się źli i wyniszczają Ziemię?
Według mnie nie można dzielić ludzi na złych czy dobrych. Nie da się. Chociażby było w człowieku maksymalnie dużo nienawiści,a on dopuszczałby się czynów, za których popełnienie grozi kara śmierci. Nie będzie on nigdy zły. Nie uważam też, aby w takim wypadku kara śmierci była rzeczywiście adekwatna - wy go nie karacie. Wy eliminujecie zepsutą jednostkę ze społeczeństwa. Tak jak gdyby to społeczeństwa były najważniejsze. Ludzie, którzy krzywdzą innych, byli bardziej zranieni przez los niż ich ofiary. Trudno dzieciństwo, choroby psychiczne, a wszystko jest tak powierzchownie osądzone - sądźcie czyn, a nie człowieka, bo go nie znacie. Trudny temat - bo takie zbrodnie budzą skrajne odczucia - odrzucenie, nienawiść. Dla mnie to jednak jest tylko brak zrozumienia, nie potrafimy przyjrzeć się tej sprawie z innej strony, ze strony  oprawcy, który jest tak naprawdę ofiarą swojego życia - trudno komuś takiemu pomóc, kiedy najczyściej naszej pomocy nie chce - a przez to wszystko nie nadaje się do życia w społeczeństwie. Tak naprawdę zabijając go fundujecie mu tylko ulgę - bo kto nie mówił, że po śmierci czekają nas tylko lepsze rzeczy? Ciężko jest kogoś takiego zrozumieć - kogoś kto wyłamuje się spod wszelkich schematów - dla którego śmierć, zabójstwo czy samobójstwo jest niczym. Działamy zbyt pochopnie, osądzamy pod siebie, karzemy i nie wiemy tym samym co robimy.



Hmm temat wymaga chyba uzupełnienia, no ale nie dziś.
Pozdrawiam